Działa tylko w IE - sorry!    
     

Noc cudów

mgr Grażyna Mokros


WPROWADZENIE

 
    /Melodia kolędy"Maleńki Jezu"/
 
NARRATOR
Bóg w Trójcy Świętej stworzył świat cały
Potęgą swej wszechmocności,
A stworzył wszystko dla swej chwały,
Powołał wszystko z nicości.
 
Stworzył rozumne także stworzenia,
By wiecznie szczęśliwe były
I od przyrody całej imienia
Stwórcę przyrody wielbiły.
 
Lecz pierwsi ludzie Adam i Ewa,
Mimo Bożego zakazu,
Spożyli owoc z rajskiego drzewa
I raj stracili od razu.
 
Mijały długie wieki, lat tysiące,
Nikt nie mógł ludzi ratować.
Nic nie pomogły modlitwy gorące,
By Bóg mógł winę darować.
Wreszcie zlitował się Bóg nad światem
I posłał swego Syna,
Aby dla ludzi został bratem
Rodząc się jako Dziecina.
 
Potem nauczał jak żyć potrzeba
I grzech Adama naprawił
A nam otworzył bramy do nieba,
Bo śmiercią swoją nas zbawił.
 
Więc każdy musi Bogu dziękować,
Gdy Jezus w żłóbku się rodzi.
Musi się cieszyć, musi radować,
Kiedy to święto obchodzi.
Noc cudów zatem do nas się zbliża
Tajemnicą przepełniona wszelką
W czyje serca wejdzie stara jak świat nowina?
Czy tylko pasterzy pobłogosławi dziecina?
 
    Melodia lub kolęda
 

AKT I

 
    /Obozowisko pasterzy, wszyscy śpią, dwóch czuwa./
 
STACH:
Szczęśliwi pastuszkowie w swej prostocie,
Niż książęta, co opływają w złoto
Chciałbym, żeby moje oczy oglądały
Takie śliczne noce, jak ta dzisiejsza
Co się dzieje? Jeszcze gwiazdy świecą,
Północ, a już dnieje.
Co to będzie!? Słońce świeci,
Jakieś wojsko do nas leci
 
    /Pojawia się na scenie Don Kichot ze swoim giermkiem Sanczo Pansą,
    w tym czasie pasterz odzywa się./
 
MACIEJ:
To nie wojsko, to zaledwie jeden mizerny rycerz na kulawej szkapie.
Za nim jeszcze wolniej podąża.... jakaś okrągła postać.
Ciekawe, czego szukają przy naszym obozowisku?
 
DON KICHOT:
Witajcie pasterze, przybywamy z odległej Hiszpanii.
Postrzegłem w pobliżu tego miejsca wyciągnięte łapy olbrzyma.
Noc dzisiaj jakaś dziwna, że postanowiłem ze swoim giermkiem nie próżnować,
Tylko stanąć do walki z owym nikczemnikiem.
Blask dziwny jednak rozmył gdzieś potwora.
 
SANCZO PANSA:
Dalibóg, panie, toż mówię, że to zwykła szałas pasterski, nie zaś jakiś potwór.
 
DON KICHOT:
Nie znasz się na rzemiośle rycerskim, olbrzym to był niezawodnie,
Jeno czarodziej jakiś w szopę go przemienił, aby odebrać mi chwałę zwycięstwa.
Da Bóg go poskromić. Jeśli zaś ty niewierny Sanczo masz słuszność, zostawię
na dowód twojej racji swój miecz.
 
    /Melodia, światło./
 
DON KICHOT:
Zaiste Sanczo miał rację.
 
STACH:
Zaiste czary tu się jakieś szykują.
Zostańcie lepiej z nami.
Spójrzcie tylko, widzicie łunę?
 
    /patrzy w górę/
 
MACIEJ:
Widzę łunę, ale widzę też i małą dziewczynkę, która nie wiadomo, co tutaj robi.
    /Do obozowiska zbliża się bohaterka M. Musierowicz - Aurelia Jedwabińska
    (Gieniusia), Maciej podchodzi do dziewczynki/
Skąd się tu wzięłaś i kim jesteś?
 
GENOWEFA:
    /Wesoła, trzyma pod pachą misia, odpowiada:/
Dzień dobry, przyszłam na obiadek.
A......chyba coś nie tak, to nie ta pora dnia. Ale niech będzie, mam nadzieję, że nie
odmówicie kolacji małej dziewczynce.
Przy ognisku zawsze znajdzie się coś do jedzenia.
 
STACH:
Nie opływamy w dostatek. Ale kromka chleba dla małej dziewczynki zawsze się znajdzie.
 
MACIEJ:
Jeszcze chcielibyśmy usłyszeć, z kim mamy przyjemność.
 
GENOWEFA:
Jestem Genowefa Bombke, dla was niech będzie Genusia.
 
STACH:
Rozgość się proszę, posil i ogrzej.
 
GENOWEFA:
Dziękuję, chętnie odpocznę.
Ale, spójrzcie moi mili, ktoś podąża tym samym co ja śladem.
 
    /Wchodzi Mały Książę z różą/
 
MAŁY KSIĄŻĘ:
Przybywam z asteroidy B612. Zauważyłem, że zapowiada się w tym miejscu niezwykła noc.
Pomyślałem, że może uda mi się pozyskać tutaj prawdziwego przyjaciela.
Wziąłem ze sobą różę, która do tej pory jest moją jedyną miłością.
Jak wam się wydaje, czy odpowiednie miejsce wybrałem?
 
MACIEJ:
Sami nie wiemy, co się tutaj dziać będzie, a ty nam pasterzom zadajesz dziwne pytania.
 
MAŁY KSIĄŻĘ:
Serce mi podpowiada, że powinienem zostać z wami.
 
STACH:
Skoro tak mówisz, dołącz prosimy, do nas.
 
MACIEJ DO STACHA:
Myślę, że chyba lepiej będzie jak wszystkich zbudzimy.
    /Zagląda na łunę/
 
STACH:
Poczekaj trochę, może ty też masz przewidzenie jak nasz błędny rycerz.
 
MACIEJ:
Nie ma na co czekać. Pora pójść do szałasu i zbudzić wszystkich.
 
STACH:
Zaraz, zaraz jeszcze ktoś się do nas zbliża, ale to zdaje się swój. Chociaż nie rozpoznaję.
    /Na scenie pojawia się śląski Karlik, Stach zwraca się do przybysza:/
Co cię tu sprowadza przyjacielu?
 
KARLIK:
Witejcie, szukom pomocnika, bo już łeb mi pynko od tego myślynio.
Z moich kamratów nikt mi rady dać nie potrafił.
Może wy co poradzicie?
 
STACH:
Cóż to ci pogłowie chodzi?
 
KARLIK:
 
Dostołech worek dukatów łod samego Skarbnika, wicie tego nojważniejszego ducha na grubie.
Ale kozoł mi je równo podzielić.
Takech się ucieszył, no bo to wicie - mieszek wożył ze dwa kilo.
Siodłech w kącie i dziela:
Jeden dla Karlika, jeden dla Skarbnika
Jeden dla Karlika, jeden dla Skarbnika
    /naśladuje ruchem przeliczanie/
Kiedy już ostatni dukat ostoł, że co by było po równo, trza go przeciąć, a tak się przeca nie robi. Komu tyn dukat terozki przeznaczyć? Może wy mi cosik poradzicie?
 
STACH:
Prawdę mówisz, trudne zadanie, nie na nasze pasterskie głowy.
Inny pomysł mamy, usiądź tu z nami, bo zapowiada się niezwykła noc.
Widzisz tę łunę nad Betlejem, jak długo pamięcią sięgamy, takiej tu jeszcze nie było.
Pomóż nam teraz zbudzić wszystkich. Jest wśród pasterzy stary Bartosz, uczony, zapytamy go o tę światłość, a przy okazji o twojego dukata.
 
    /Stach, Maciej i Karlik budzą pasterzy przy melodii, pozostali goście siedzą
    przy ognisku/
 
SZYMEK:
Czego krzyczycie?!
 
STACH
    /Spostrzega zbliżającą się białą postać, podobną do ducha/
    /do Bartosza/:
Stary Bartoszu, popatrz - duch, zjawa, widmo, cóż to się zbliża.
Prosto z łóżka, prosto z grobu, prosto..........do nas.
 
SCROOGE:
Szukam przebaczenia, szukam ocalenia, szukam miłosierdzia!
Powiedziano mi, że jeszcze nie jest za późno na nawrócenie.
Dużo ja w życiu zaprzepaściłem - rodziny się wyrzekłem, dziecko przeze mnie cierpiało, matczyne serce płakało...
 
BARTOSZ:
Tak wielu podróżnych znalazło miejsce przy naszym ognisku, zostań i ty z nami.
 
SCROOGE: Dziękuję.
 
STACH:
    /Budzi pozostałych pasterzy/
Bartek, Szymek, Wojtek, Jasiek,
Już od dawna was budzimy, a wy śpicie jak zabici!
 
SZYMEK:
Czego krzyczycie, co się złego stało?
Pewnie trzodę nieszczęście spotkało...
Może wam się co śni, albo marzy,
A może popiliście sobie wczoraj?
 
STACH:
Wstawajcie szybko, a wszystko ujrzycie,
Cuda niesłychane, którym nie wierzycie.
A i ludzi przy ognisku sporo się zebrało.
 
WOJTEK
    /zaspany:/
Coś ci się przewidziało, gdzie ta łuna?
 
STACH:
Nie widzisz, że niebo błyska cały czas.
 
WSZYSCY PRZY OGNISKU:
Święta prawda, co mamy robić?
 
JASIEK:
Bartoszu! Tyś z nas najbardziej uczony, powiedz, co mamy czynić?
 
BARTOSZ:
Poczekajcie bracia, muszę pomyśleć.....
Ta światłość jest z nieba, te postacie, które tam widać,
O ile się nie mylę, to aniołowie.
Uspokójcie się, nie ma strachu:
Patrzcie, jeden z aniołów do nas się zbliża
 
    /Wszyscy klękają na widok zbliżającej się postaci anioła./
 
ANIOŁ:
Szczęśliwi ludzie, nie trwóżcie się wcale.
Głoszę wam radość i wesele:
Chrystus się narodził, Pan i Zbawiciel.
Idźcie do Betlejem Go powitać,
Znajdziecie w stajni Dziecię,
Nowonarodzone, w stajni położone.
 
BARTOSZ:
Bóg stworzył człowieka i ofiarował mu raj,
Lecz człowiek sprzeniewierzył się Bogu,
Przez co ludzie zasłużyli sobie na wieczną karę,
Lecz Bóg obiecał zesłać Syna swego,
Aby odkupił człowieka grzesznego.
On się właśnie teraz narodził, nasz Odkupiciel.
Chodźmy do Betlejem witać swego Pana.
 
    /kolęda: Pójdźmy wszyscy do stajenki/
 

AKT II

 
    /Scena przedstawia wnętrze pałacu Heroda, a w dali widok na Jerozolimę/
 
HEROD:
Czy słyszeliście przyjaciele o rozkazie danym przez naszego cesarza,
Augusta Oktawiana?
 
FARGOS:
Tak królu, ale praca to nie łatwa;
Tłumy ludzi idą do naszego miasta.
 
LUKRECJUSZ:
Również w Betlejem ogrom ludzi,
Tak, że wielu nie znajduje noclegu,
W polu szukają schronienia.
 
HEROD:
Niestety, rozkazowi Augusta musi stać się zadość.
 
FARGOS:
Niezwykłe czasy, ludzie niby zadowoleni z panowania Rzymian, a oczekują czegoś nowego;
Jakiegoś Mesjasza, Zbawcy, który by ich zbawił.
 
HEROD:
Czyż może być bezpieczniej niż teraz?
 
LUKRECJUSZ:
Królu, dziś w nocy niezwykle rzeczy działy się na niebie.
 
HEROD:
Co takiego?
 
LUKRECJUSZ:
Strażnicy oglądali wielką łunę na niebie,
Widzieli, jakby jakieś wojska zstępujące z nieba;
Za chwilę będę wiedział, co to znaczyło.
 
    /Wchodzi komendant/
 
KOMENDANT:
Byłem zobaczyć, co się dzieje tam, gdzie blask na niebie
I spotkałem licznych pasterzy wracających z Betlejem,
Którzy wygadywali jakieś niestworzone rzeczy o narodzeniu Króla Żydowskiego,
O muzyce z nieba.
 
HEROD:
Co się dziwić prostakom.
Jeszcze coś?
 
KOMENDANT:
Wracając spotkaliśmy orszak królewski,
W nim trzej królowie, ale i oni spieszą
Na spotkanie z gwiazdą do Betlejem
I szukają Króla Żydowskiego.
Dążą w tę stronę więc pewnie wstąpią.
 
    /Wchodzi Menelaos/
 
MENELAOS:
Panie, trzej książęta przybyli ze świtą
I chcą się pokłonić tobie.
 
HEROD:
Mogą wejść. Fargosie i Lukrecjuszu
Zostańcie jako świadkowie.
 
    /Wchodzą królowie i kłaniają się/
 
KACPER:
Gdzie jest nowonarodzony Król Żydowski?
 
    /Herod przestraszony/
 
MELCHIOR:
Widzieliśmy Jego gwiazdę.
 
BALTAZAR:
 Przyszliśmy mu złożyć pokłon, powiedz, gdzie jest nowonarodzony Król?
 
HEROD:
Nie wiem, co to za król, którego szukacie.
Odpocznijcie, poślę po kapłanów,
Może się od nich czegoś dowiemy.
 
    /Wchodzi Menelaos i oznajmia przybycie kapłanów, po chwili wchodzi
    trzech kapłanów./
 
HEROD:
Szukajcie w swych księgach, gdzie się ma narodzić Król Żydowski
I jakie jest Jego przeznaczenie.
 
    /Kapłani szukają w księgach i po chwili rozpoczynają czytanie./
 
KAPŁAN I:
Oto Panna pocznie i porodzi Syna i nazwie Go imieniem Emmanuel. /Iz 7, 14/
 
KAPŁAN II:
Nie zostanie odjęte berło od Judy,
Ani laska pasterska spośród kolan Jego,
Aż przyjdzie ten, do którego ono należy,
I zdobędzie posłuch u narodów! /Rdz 49, 10/
 
KAPŁAN III:
A ty, Betlejem Efrata, najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich!
Z ciebie mi wyjdzie Ten, który będzie władał w Izraelu,
Od dni wieczności. /Mi 5, 1/
 
HEROD:
    /Pełen rozpaczy/
Biada mi, biada, cóż mam począć?
    /Intensywnie myśli, przywołuje wodzów, wojska. Zwraca się
    do przybyłych żołnierzy i służących:/
Okażcie mi teraz swoją wierność, słudzy moi.
Weźcie broń, idźcie do Betlejem szybko
I zabijcie wszystkie małe dzieci.
 
    / Żołnierze wychodzą./
 
    Kolęda w wykonaniu E. Krzak do słów J. Czechowicza "Wigilia",
    muz. S. Kowalczyka.
 

AKT III

 
    /Scena przedstawia wnętrze stajenki. Maryja, Józef, Dzieciątko, żłóbek. Wchodzą pasterze i bohaterowie literaccy ze śpiewem kolędy, podchodzą kolejno do Dzieciątka i składają Mu pokłon./
 
BARTOSZ:
Witaj Jezu nasz Zbawicielu,
Tobie pokłon i cześć oddajemy dziękując za to, żeś się nam darował.
My, biedni pasterze, serce i duszę składamy ci w ofierze, bo bardzo cię kochamy.
 
MAŁY KSIĄŻĘ:
Zrozumiałem Panie jasność tej planety.
Jesteś gwiazdą, która przynosi miłość jej mieszkańcom.
W Tobie odkryłem prawdziwego przyjaciela i na znak tej miłości - jedyną różę Ci poświęcam.
 
    /Składa swoją różę u żłóbka/
 
DON KICHOT:
Cóż Panie, wiesz, że jestem błędnym rycerzem. Nie żałuję, że dotarłem do Ciebie.
Zrozumiałem, że nic mieczem nie zwojuję.
Dobro tego świata ukryte jest w sercach ludzi i one jedynie zło potrafią pokonać.
Składam Ci za w darze miecz i dziękuję, że jesteś.
 
    /Składa swój miecz w darze/
 
STACH:
Jakoś dziwnie gadają przy tym żłóbku.
Wszystko tu niecodzienne.
 
MACIEJ:
Nie na nasze to głowy.
 
GENUSIA:
    /Do pasterzy:/
Chciałam was przeprosić, tak naprawdę nazywam się Aurelia Jedwabińska.
Błąkam się tu i ówdzie, bo wydawało mi się, że nikt mnie nie kocha, nikt nie rozumie.
Tej nocy oprócz was , dobrych pasterzy odnalazłam radość, i jeszcze coś... .
A wszystko to za sprawą Tego Maleńkiego Dzieciątka.
Wiem, że co roku do nas przychodzi, ale nie sądziłam, że może pomóc takiej małej dziewczynce jak ja.
Pozostawię Mu tylko ukochanego misia, bo wiem, że w domu czeka na mnie prawdziwa mama i kochający tato.
 
    /Kłania się dzieciątku, zostawiając mu swojego misia./
 
KARLIK:
Cuda, zaiste i mnie oświeciło.
Skąpstwo przemawiało przeze mnie.
Terozki już wim, Tobie Jezusku tyn talar łofiaruję.
Dziękuja Ci, żeś prostymu Karlikowi tyż pozwolił zrozumieć...
 
    /Kłania się, składa dar i odchodzi./
 
SCROOGE:
    /Do Karlika:/
Ty bracie mówisz o skąpstwie.
Mnie wcześniej nie znałeś,
Chciwość zawładnęła mą duszą, sercem, umysłem....
Ale tutaj zrozumiałem, że jeszcze nie jest za późno.
    /Do wszystkich:/
Dziękuję wszystkim, których tu spotkałem, teraz wiem, że innym mogę oszczędzić łez i zmartwień, wiem co mam czynić dalej, aby znaleźć się blisko Ciebie Jezu.
    /Do Jezusa:/
Dziękuję Ci , że jeszcze raz przyszedłeś, że Cię odnalazłem.
 
BARTOSZ:
    /Do wszystkich:/
Jeszcze raz się pokłonimy,
I do naszych domostw wrócimy
 
    /Wszyscy w pokłonie lub na kolanach oddają cześć dzieciątku.
    Wchodzą trzej królowie./
 
KACPER:
Przyjmij Panie i nasz pokłon oraz dary, które z różnych stron świata Ci przynosimy.
 
    /Kolęda "Mędrcy świata", w trakcie śpiewu królowie składają kolejno dary./
 
BARTOSZ:
To, czego pragnęliśmy, stało się.
Przyszedł do nas Bóg Wcielony.
Prosimy Cię Panie - nie wypuszczaj nas ze swej ręki,
Odpuść grzechy, zbaw na wieki,
A na trudy racz nas pobłogosławić
 
NARRATOR:
Zatrzymajcie się na chwilę w gonitwie codziennych spraw.
Uciszcie Wasze myśli.
Jeśli uda Wam się wsłuchać w ciszę swej duszy,
To na pewno usłyszycie pukanie do drzwi.
To Bóg przynosi Wam swego Syna,
Abyście Go przyjęli.
Zapalcie świecę, usiądźcie przy wigilijnym stole,
Podzielcie się opłatkiem
I świętujcie, świętujcie, świętujcie..............
 
    /Piosenka - Jest taki dzień/
 

W scenariuszu wykorzystano:

teksty nieznanego autora (teksty kapłanów, częściowo pasterzy, anioła),
tekst Małgorzaty Stolarskiej "Zatrzymajcie się na chwilę..."
teksty własne (teksty bohaterów literackich)
kolędy
Fragmenty Pisma Świętego